Zazwyczaj na rozmyślenia przychodzi czas gdy leżę w łóżku, w czyste pachnącej wiosennym wiatrem pościeli, niewyprasowanej...w sumie po co przecież za chwile się wygniecie.
Zresztą taką lubię najbardziej.
Leże i myślę ile to ja mam szczęścia...a konkretnie dwa.
Jedno moje szczęście słodko śpi obok w łóżeczku, a drugiego spokojny oddech słyszę za ścianą, choć wiem, że za chwilę na pół śpiąca wyłoni się za rogu i ten słodki oddech będzie na poduszce obok.
Choć czasem słyszę wołanie, bo przecież ciemność jest straszna i przenoszę coraz to cięższy ciężar do naszego dużego łóżka w którym miejsca jest pod dostatkiem.
Znajdzie się tu miejsce dla każdego domownika, choć skurcza się ono w trybie ekspresowym.
Uwielbiam ten tłok, to łóżko, które swoim ogromnym rozmiarem daje tyle szczęścia miłości i bliskości.
Mam szczęście, jestem szczęściarą, bo mam piękne zdrowe dzieci, kochającego męża, który ciężko pracuje, wspaniałe mieszkanie, pomocnych rodziców i samochód do matczynej niezależności.
Co najważniejsze mam zdrowie aby udźwignąć cały ten bezmiar szczęścia.
Bo gdy zdrowie dopisuje, to żyć się chce, działać, marzyć i czerpać radość z małych i większych rzeczy.
Czego chcieć więcej do szczęścia, a no można, zawsze można, ale to mi wystarczy w zupełności, bo wiem, że szczęścia nie kupisz w żadnym supermarkecie za żadne pieniądze świata.
Możesz je jedynie stworzyć, namalować jak Picasso swoje bezcenne arcydzieła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz