piątek, 29 maja 2015

Zazdrość, co to takiego???


Zazdrość...
gdy w Twoim brzuchu rozwija się kolejne życie, wszyscy dookoła mówią, że to pierwsze będzie zazdrosne, zobaczysz da Ci popalić, trochę cofnie się w rozwoju,  zobaczysz ta zazdrość będzie.
Słysząc takie głosy zewsząd zastanawiałam się skąd ktoś zna moje dziecko nie przebywając z nim na co dzień, czyżby wszyscy dookoła byli wróżkami, wiedzieli jaka będzie nasza przyszłość a przede wszystkim jakie będą ich relacje.
Gdy brzuszek się powiększał, głosy zazdrości nie milkly, ale ja z każdym miesiącem  widziałam, że kocha, że całuje, że już nie może się doczekać braciszka. Głaskała, dopytywała, chodziła na USG.
A ja sobie zadawałam pytanie gdzie ta zazdrość, jak ona ma się objawiać??
 I gdy w końcu na świecie pojawił się braciszek, nie odstępowała go na krok, chciała być przy każdej czynności, o wszystko dopytywała, z cierpliwością czekała i do tej pory czeka, aż braciszek się naje, a głodomór z niego nie lada.
Więc pytam się gdzie ta zazdrość?? Jak ona wygląda, jakie są jej symptomy?
Mam nadzieje, że ten stan, ta relacja między nimi nigdy się nie zmieni, że będą stać za sobą murem i choć on młodszy od niej kiedyś stanie w jej obronie, a ona go w potrzebie przytuli, będzie służyła dobrą radą jako starsza siostra.
Więc nie wierzcie, kochajcie, traktujcie normalnie, tłumaczcie, a wasze starania będą wynagrodzone, a zazdrości nie będzie.




wtorek, 26 maja 2015

MAMA TO....

Mama to najcudowniejsze słowo świata.
Mama to silne ramiona.
Mama to ukojenie.
Mama to schronienie.
Mama to zawodowy usypiacz.
Mama to otwarta księga życzeń dzieci.
Mama to domowe obiady.
Mama to nieskończona ilość przebranych pieluch.
Mama to lek na każde zło dziecka
Mama to nieskończona miłość
Mama to nieprzespane noce.
Mama to odpowiedzialność za drugiego człowieka.
Mama to drogowskaz.
Mama to Życie.
Mama to Siła.

Mama...dla każdego dziecka jest najważniejszą osobą w życiu, bez której nic nie miałoby sensu.

Gdy 3,5 roku temu zostałam mamą, nie czułam tak tego jak w tym roku, byłam inną mamą, mniej doświadczoną, pełną chaosu i niepoukładania życiowego. Szukałam swojego miejsca na ziemi.
Każdy rok przybliżał mnie do doskonałości, choć doskonała nie jestem i chyb nigdy nie będę, bo zdarza mi się krzyczeć na moje dzieci. Dzieci dzięki, którym wiem co mnie cieszy, co smuci. Miewam na za mało czasu dla Tatianki. Ale wiem, że jestem im potrzebna.Mam kogo prowadzić za rękę, komu otrzeć łzy, podmuchać otarte kolano i utulić do snu.
Z każdym rokiem dzień mamy nabiera innego znaczenia, bo moje dzieci się zmieniają, (już nie mogę się doczeka przedszkolnego przedstawienia) i choć mamą jestem na co dzień 24 h / 7 dni w tygodniu i kocham ten stan, to miło jest dostać od swoich dzieci kwiaty (które kupił tata w ich imieniu) i ogrom całusów.



Foto: Fotosisters

środa, 20 maja 2015

Przepraszam, ale jaki syn!!!

Temat ten cały czas chodzi mi po głowie. Chodzi bo nie wiem do końca jak go ugryźć jak zacząć??!!
Podobno najlepiej zacząć od początku.
Początek był standardowy, dwie kreski na teście ciążowym i radość wielka radość i oczekiwanie na wizytę u ginekologa, żeby potwierdzić czy fasolka kiełkuje.
Kiełkowała, oj kiełkowała, a ja przez ten czas zastanawiałam się czy to będzie chłopiec a może dziewczynka.
Mąż bardzo chciał syna, syn musi być, żeby drzewo posadzić i dom wybudować. Drzewo zasadzić łatwo gorzej z budową domu ;)
A ja...ja chciałam drugą córkę.
Bardzo ją chciałam, bo w głowie miałam pewien plan...
Plan, że siostry będą sobie bliższe, będą się lepiej rozumiały tzw zgodność jajników, ubranka skrzętnie gromadzone zostaną...
Niestety przy kolejnej wizycie ukazał się syn, synnnnn. Mój mąż oczywiście skakał z radości a ja robiłam dobrą minę do złej gry...w głębi serca chciało mi się płakać.
Z nowiną o synu oswajałam się przez całą ciąże, choć ubranka i inne gadżety chłopięce gromadziłam, to jakoś nie potrafiłam wejść do tego chłopięcego świata. Wydałam mi się strasznie odległy i mało interesujący.
Gdy termin porodu zbliżał się wielkimi krokami byłam już pogodzona i nie mogłam się doczekać naszego spotkania.
I nastał ten moment 8:15, 27 luty i....wielka radość, radość nie do opisania. Tuliłam, całowałam i nie dowierzałam, że mój cudny chłopie jest ze mną, tak cudowny, najwspanialszy, najukochańszy.
To była miłość od pierwszego wejrzenia.
Codziennie kocham go jeszcze bardziej, i wiem, że to będzie synuś mamusi :)
Z każdym dniem, coraz bardziej podoba mi się ten chłopięcy świat, świat pełen wspaniałości.
Nie wyobrażam sobie życia bez niego.

czwartek, 14 maja 2015

Czas dla mamy




Za kilka drobnych dni zbliża się nasze święto - dzień Mamy.
Choć dzień mamy jest codziennie.
Codziennie jesteśmy mami, 24 h na dobę, codziennie świętujemy nasze sukcesy i porażki związane z wychowywaniem naszych dzieci.
Codziennie kochamy,
codziennie przytulamy,
codziennie ocieram łzy,
codziennie przyklejamy plaster na rozbite kolano,
codziennie pomagamy,
codziennie...
tak można bez końca, bo już do końca będziemy mami.

W tym wszystkim, w tej całej codzienności powinnyśmy znaleźć czas dla siebie, czas na chwile wytchnienia, oderwania się od rzeczywistości, złapania oddechu.

Ja swoją wolną chwilę znajduje przy porannej kawie.
Kawa nie tylko mnie pobudza do życia, jej aromat pozwala mi się zrelaksować, do tego powiew ciepłego porannego wiatru na balkonie...
Gdy mój syn pozwoli to jeszcze czas na aromatyczną herbatę się znajdzie.

A gdy dzieci pójdą spać, to nic tak nie odpręża jak ciepły prysznic, wanny niestety brak na relaksujące kąpiele przy świecach...ale się rozmarzyłam.
Prysznic bardzo mnie odpręża czuję jak cały trud dnia codziennego ze mnie schodzi.

Zapomniałabym o  najważniejszym...
Czas na paznokcie. Zadbane i pomalowane dodają mi kobiecości i siły do działania.

Każda z nas powinna znaleźć czas dla siebie Ja go odnajduję, a Ty??

Ostatnia reklama WEDLA ukazuje rzeczywistość. Mama tak naprawdę jest:
*artystą
*zawodowym usypiaczem
* kierowcą
* nauczycielem
* mama to mama
a ja bym dodała, że mama to też kobieta

piątek, 8 maja 2015

Szczęście - nie kupisz go w żadnym supermarkecie

Zazwyczaj na rozmyślenia przychodzi czas gdy leżę w łóżku, w czyste pachnącej wiosennym wiatrem pościeli, niewyprasowanej...w sumie po co przecież za chwile się wygniecie.
Zresztą taką lubię najbardziej.
Leże i myślę ile to ja mam szczęścia...a konkretnie dwa.
Jedno moje szczęście słodko śpi obok w łóżeczku, a drugiego spokojny oddech słyszę za ścianą, choć wiem, że za chwilę na pół śpiąca wyłoni się za rogu i ten słodki oddech będzie na poduszce obok.
Choć czasem słyszę wołanie, bo przecież ciemność jest straszna i przenoszę coraz to cięższy ciężar do naszego dużego łóżka w którym miejsca jest pod dostatkiem.
Znajdzie się tu miejsce dla każdego domownika, choć skurcza się ono w trybie ekspresowym.
Uwielbiam ten tłok, to łóżko, które swoim ogromnym rozmiarem daje tyle szczęścia miłości i bliskości.
Mam szczęście, jestem szczęściarą, bo mam piękne zdrowe dzieci, kochającego męża, który ciężko pracuje, wspaniałe mieszkanie, pomocnych rodziców i samochód do matczynej niezależności.
Co najważniejsze mam zdrowie aby udźwignąć cały ten bezmiar szczęścia.
Bo gdy zdrowie dopisuje, to żyć się chce, działać, marzyć i czerpać radość z małych i większych rzeczy.
Czego chcieć więcej do szczęścia, a no można, zawsze można, ale to mi wystarczy w zupełności, bo wiem, że szczęścia nie kupisz w żadnym supermarkecie za żadne pieniądze świata.
Możesz je jedynie stworzyć, namalować jak Picasso swoje bezcenne arcydzieła.






sobota, 2 maja 2015

Co by było gdyby ich nie było


Krzątając się po domu, gdy oni  już smacznie śpią, ogarniając bałagan po całym dniu spędzonym ze sobą zastanawiam się co by było gdyby ich nie było.
Okrywam kołdrą, całuję na dobranoc, patrze na ich spokojne buzie w błogim śnie i dziękuję, że są.
Choć dali popalić, to widok moich kochanych dzieci działa kojąco, jest jak kompres na bolącą głowę.
Po prostu wspaniały.
I wiem, że gdyby ich nie było, życie byłoby prostsze, mniej męczące, spokojniejsze, ale czy o życie miałoby sens??
Może bym doktorat pisała, w spokoju książki czytała, kawę ciepłą wypijała...
Ah byłoby pięknie, ale jaka nudno...
Nie byłoby tej ekscytacji co jutro przyniesie dzień, tego dziecięcego bałaganu, słodkich uśmiechów, gadania bez końca, przytulania, mlecznego oddechu, palców na lutrach poodbijanych, zabawek porozrzucanych.
Choć czasem słyszę po 100 razy "mamo", płacz o nie wiadomo co i wtedy chciałabym ją wysłać w czasoprzestrzeń, to wiem, że po paru godzinach bym bardzo tęskniła.
Gdy delikatne światło lampek przeplata się z błogą ciszą, a ich oddech jest ukojeniem i nagrodą za trud całego dnia, wiem, że są moi, tacy cudowni, wymarzeni.
Dzięki nim życie ma lepszy smak.
A doktorat kiedyś napiszę,w  sumie jakby się zastanowić to już go piszę. Gdy się obronie na 5 dam znać, choć wiem, ze pisanie będzie trwało kilka dobrych lat ;)