poniedziałek, 29 lipca 2013

Blond czy nie bląd

Chciałam stać się blondynką w moim domowym zaciszu, więc kupiłam farbę - rozjaśniacz i zaszalałam, dobrze, że świat tego nie widział, koszmar nad koszmary.
Bardzo długo się przymierzałam aby zostać blondynką i powiedziała sobie raz kozie śmierć i o mały włos nie było by kozy, hihi.
Na szczęście sklep pod nosem, więc się szybko wymknęła po ciemna farbę.... i ....do dzieła...
Serce biło mi jak szalone, bo nie wiedziałam co z tego wyjdzie, wiem że popełniłam ogromną zbrodnie na włosach ale już nigdy więcej, nigdy sama i nigdy nie już ostry blond...cóż kto nie ryzykuje ten nie żyje.
Na szczęście włosy uratowane...mogę pokazać się ludziom i pójść spokojnie do pacy, choć nie powiem mała-duża zmiana kolorystyczna jest, ale to pochwalę się jutro.
Teraz mówię wam dobranoc , bo duszno i moje szare komórki nie działają tak jak powinny..
Buziaczki i dobrej nocki
A

niedziela, 28 lipca 2013

Uf jak gorąco, puf jak...

Od nie pamiętncyh czasów weekend był tak udany pogodowo, ale założę się, ż jest masa osób, które narzekały, my do tej grupy nie należymy.
Uwielbiamy, zwłaszcza w weekendy bo wtedy mamy cale dnie dla siebie.
Na takie upały byłyśmy przygotowane, może bardziej ja niż Tatka, ale ona potrafi się przystosować do każdych warunków i nigdy nie narzeka, bo jak można narzekać gdy można cały dzień spędzić w wodzie...:)
Moje male wodne stworzonko, ciekawe po kim to ma?? :)
Sobotni dzień spędziliśmy nad wodą było cudownie, chociaż najpierw usieliśmy zawalczyć o miejsce , ale opłacało się czekać bo znaleźliśmy przy swoje wodzie co ułatwiło nam spędzenie wspólnego czasu. Oczywiście filtry, nakrycia głowy i woda to nasz zestaw obowiązkowy :)
Niestety zdjęć brak bo wiadomo jak u nas jest...trzeba pilnować swoich rzeczy...a chcieliśmy mieć wolny umysł od wiecznego patrzenia na rzeczy.
Niedziela okazała się jeszcze bardziej upalna niż sobota, poza tym tata miał dzień do południa pracujący więc mama wymyśliła, że damy sobie spokój z jakimś wypadem i zostaniemy w domku, bo pewnie ludzi masa...ale to nieoznaczanie nudy i siedzenia w czterech ścianach...:) bo mamy balkon, zbawienny w takie upały ale nie tylko, bo balkon jest na 10, ale o balkonowych przygodach napiszę innym razem:)
Mama zabrała się za dmuchanie małego pontoniku ala "baseniku"...PannaT była pod jarana już od rana nawet sama nosiła wodę w konewce do napełnienia baseniku;) uśmiechy jej przy tym były bezcenne, choć ciężko je uchwycić


 Panna T testowała czy nóżki są dobrze schłodzone :)

Tatianka w tak upalny dzień nie zapomniała nawet o swoim towarzysz wodnych kąpieli, o którym jutro będzie kolejny post. Bo Dinusiowi też chce się pić i trzeba go schłodzić w taki upał;)

Zabawy myło co niemiara, ale wiadomo chłodzenie od zewnątrz jest miłe i ważne ale trzeba jeszcze pamiętać o ochłodzie wewnętrznej, dlatego mam przygotowała pyszną orzeźwiającą wodę z miętą i cytrynką,
Szkoda, ze nasz kot nie mógł się tak ochładzać, biedna cały dzień siedziała pod łóżkiem może dwa razy wyszła się czegoś napić, dopiero jak zaszło słoneczko ukazała się nam wymęczona, bidulka
Cały weekend uważamy za bardzo, bardzo udany i życzymy sobie więcej takich wspaniałych weekendów, wam również chociaż jesteśmy przekonane, że wasz był ta samo udany jak nasz.
Uśmiechamy się do was...pomimo upalnego zmęczenia

Niemniej jednak upały wykańczają więc mówimy wam dobranoc
Buziaczki
A i T

poniedziałek, 22 lipca 2013

Kobieta Pracująca ;)

Dzisiaj dałam czadu, mszę się pochwalić i wykazać odrobiny zdrowego egoizmu, przydaje się oj przydaje....
Podobno jaki poniedziałek taki cały tydzień, więc czuje, że ten mój tydzień będzie cudowny, pełen energii, wiary we własne siły i możliwości, bo jako kobieta prująca lubię takie dni jak ten....
Od ran na wysokich obrotach, najpierw zawiezienie Tatki do pracy potem energiczne 8 godzin w pracy, odbiór Tatki i...tu taj się dopiero rozkręciłam:)
Szybki obiad, w między czasie wstawienie prania i zakupy:) Wybrałyśmy się z Tatka, była mega grzeczna nasze zakupy trwały godzinkę nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał, potem biegiem do domku i wniesienie tego wszystkiego na 3 piętro, ale dałyśmy rade moja pomocna mróweczka nawet pomogła mi wnieś wózek do klatki schodowej, byłam w szoku jak ona chętnie mi pomagała, potem szybkie rozpakowanie, kąpiel, mleczko baja do poduchy, musiała być rytualnie czytana 5 albo i więcej razy już ich nie liczę;) ale  słodka ta moja Tatka...
Dziecko uspane więc matka daje czadu w kuchni, kroi, miesza, ściera doprawia , gotuje, smaży...ale plan jest jeden nagotować to co się kupiło, żeby potem przez kilka dni mieć święty spokój, tylko otworzy soczek odgrzać i raz dwa obiadek gotowy. Ale żeby też mieć więcej czasu na nadrobienie blogowych zaległości, bo tematów jest bez liku w mojej głowie i w naszym życiu...
Pomysł ze słoikami , sprzedała mi moja mama polecam ta metodę wszystkim zapracowanym i zabieganym mamą...
Uuffff, zmęczona udaję się pod relaksujący prysznic i.....coś dla was napisać, hihi powyższy post... jutro dalsze plany kobiety pracującej już mam uknute w swojej głowie :) oby poszlo tak gładko jak dzisiaj
Całuję was iżyczę dobrej
A

wtorek, 16 lipca 2013

Tatinkowe podróże-male i duże

Miał być wczoraj, ale padłam wraz z Panna T. :)
Lubimy niespodzianki, pytanie kto ich nie lubi..:) więc postanowiliśmy się wybrać się do Parku Leśnych Niespodzianek.
 Miejsce przeurocze, pełne zieleni, zwierząt i ptaków, takie w sam raz dla niespełna dwulatka, który przeżywa swój naj  intensywniejszy rozwój., bo można poczuć, dotknąć zobaczyć, wszystkie zmysły uruchomione, jednym słowy pełne niespodzianek
Ale zanim wyruszymy trzeba się przygotować na odkrycie nowego i jako prawdziwa mała kobietka wie jak to zrobić doskonale ;)



Po pieczołowitych przygotowaniach pora ruszać, pogoda nas rozpieszczała już od samego początku, idealna aby podziwiać to co przygotowł dla Nas Park leśnych Niespodzianek,a przygotował wiele atrakcji. Ale najbardziej byłam ciekawa czy wycieczka i atrakcje spełnią oczekiwania naszej Panny wiercipiętki :)
I nic bardziej mylnego był to strzał w dziesiątke, wolno biegające leśne zwierzęta zrobiły furorę, uśmiechu było co niemiara tym bardziej, że zwierzęta które zazwyczaj uciekają od ludzi bo są dzikie tutaj podchodziły bez żadnych przeszkód






NIe tylko wolno biegające zwierzęta są atrakcją ale również świnki wietnamskie 

oraz 
pokaż ptaków drapieżnych
Wspaniałości jest jeszcze więcej, rzec można dla każdego coś dobrego i dla małych i dla dużych, po prostu rodziennie, wspaniałe. Uśmiech z buzi nie schodził do końca pomimo zmęczenia
Na koniec naszej podróży zaliczyliśmy szybkie schłodzenie w Wisełce bo to Panna wodna jest ;) nawet lodowata woda nie powstrzymała mojej małej T przed zamoczeniem sóopek.


Na dowidzenia, a w sumie na dobranoc przesyłamy wam nasze gorące uśmiechy


środa, 10 lipca 2013

Lipcowo, malinowo, wyprzedażowo :)

Uwielbiamy, kochamy lipcowe klimaty które zagościły od kilku dnia a nawet rozpoczęły się na dobre z początkiem lipca.
Lipiec kojarzy mi się z pełnią owocowego szaleństwa, wspaniałymi upałami oraz wyprzedażami:) czyli z tym co my " króliczki " lubimy najbardziej...
Dobrze ze mam owocówkę w domku i nie jest to bynajmniej muszka... Tatianka to prawdziwa koneserka owoców, a zaczęła nią być już w moim brzuszku na nic tak nie reagowała jak na brzoskwinie czy nektarynki, wystarczył kens a już szalała w brzuszku z radości, ale ciesze się ze tak chętnie sięga po owoce, woli owocka niż czekoladkę, po prostu wie co smaczne i zdrowe. Owoce w moim domu rodzinnym zawsze były i ja postanowiłam to kontynuować tym bardziej ze wszyscy się dziwią, że taki łasuch z niej na owoce...
W ty sezonie królują malinki, więc przed wami Panna Malinka;)







Lipcowe polowanie czyli magia wyprzedaży :) bez nich byłoby smutno i nie byłoby satysfakcji. Wczoraj udało mi się upolować kilka wspaniałych wakacyjnych rzeczy w sam raz na upały, mam nadzieje, że wam również przypadną do gustu, bo Tatianka była zachwycona, nawet za pozowała jak prawdziwa modeleczka





A teraz życzymy wszystkim słodko- malinowych snów...


poniedziałek, 8 lipca 2013

KRAKOKOWSKIE LOVE

Piękne lipcowe słoneczko porawało nas do Krakowa, ale nie tylko ono :) postanowilismy wybrać sie na targi MDM
Mkneliśmy z wielkimi nadziejami, ale niestety po wejsciu do bydynku spotkało nas rozczarowanie, a to za sprawą zbyt małego pomieszczenia, zrobilismy jedna rundke Tatianka wybrala piekna sówke od Monart Home Decor a mame zachwycil słonik od Malandia.pl.
Ale byłyśmy zobaczyłyśmy  coś zakpiłyśmy ale powtórki z rozrywki nie bedzie, może poza cudownym spotkaniem z cudownymi mamami i ich pociechami, ktore troszke wprowadziły mnie do swojego blogującego świata w którym ja nadal debiutuje i uczę się wszystkiego,a troszke ejst do ogarnięcia. Ale jak to mowią pierwsze koty za płoty....:)



Dziewczynki szalały, a po spotkaniu wybraliśmy się na pzrechadzke po Krakowie



Kochamy i pozdrawiamy :*
A i T

czwartek, 4 lipca 2013

Chcę inaczej....

CHCĘ INACZEJ.....
 Moja ciżą nie do końca była planowana, ale nigdy nieżałowałam, że tak się stało.
Postanowilam, że swoje dziecko bez względu na płeć, będę inaczej wychowywala niż mnie wychowali moi rodzice.
Nie powiem, że źle mnie wychowali, ale popełnili wiele błędów, których ja nei chcę popełnić. Przedewszystkim chcę aby wiedziała, że zawsze może na mnie polegać, że jej pomysły na przeżycie swojego życia będą przezemnie akceptowane w 100%. Chcę aby cieszyła się każdym dniem  i nieżalowala przeżytego dnia, miesiąca roku. By za kilka at stanea pzred lustrem i powiedziala , że jej życie wygląda tak jak sobie wymażyła....

Ja niestety nie mam tego komfortu, codziennie staję przed lustrem i żałuję, że się nie buntowalam, ze byłam zabardzo posłuszna rodzicom, przez to szystko mam poczuie niedowartościowania, ze aknic t naprawde w moim życiu mi nie wyszło poza moją sliczna T. a mam juz prawie 30 na karku ( co mniei nie przerażą:) ) może 30 przyniesie coś lepszego...
Chcę aby moja T. nie bała się wyrażąć własnego zdania, wiedziała co chce w życiu i konsekwętnie do tego dążyla z moją pomocą...Chćę być i chcę by wiedziała, żę ejestem beż względu na wszystko.

Nie chcę krzyczeć, jak to się dzialo u mnie w domu.
 Niby wiodlam radosne życie praktycznie wszystko mialam od ubrań poprzez wakacje za graicą, ale brakowało tego czegoś, moim zdaniem rodzinnego ciepła.
Niby mogłam pójść z każdym problemem do rodziców, ale to były tylko pozory, teraz to widzę mając swoją T. że nie było tak jak powinno być dlatego chcę to zmienić zarówno dla sebie jak i dla mojej malej T.

Może z czasem zawalcze bardziej o siebie tak jak walcze o wspaniałe dzieciństwo mojej małej T. a może już walcze o siebie tylko tego nie widzę, spewnością walcze ze sobą bo jednak wiele wynosimy z domu...
Buziaczki
A.