Lecą liście z drzew, lecą liście z drzew...
Październik...piękniejszy nie mógł być i to nie tylko za prawą mojej rezolutnej 4 latki do której ten miesiąc już do końca życia będzie należał, to ciepłe słońca sprawiły, że liście nabierały cudownych kolorów, to słońce nadawało jesienny ton - polskiej złotej jesieni.
Październik nastroił wszystkich pozytywną energią do działania, a długim spacerom nie było końca, kto nie korzystał ten trąba.
Ale jak mówią wszystko co dobre kiedyś się kończy.
Za moment ciepłe dni odejdą w niepamięć bo rozpoczął się listopad. Chyba jeden z brzydszych, jeśli nie najbrzydszych miesięcy w roku kalendarzowym. Co tu dużo kryć, listopad to chłodne, szare bardzo krótkie dni. Listopad to kalosze i parasol.
Jedyne co nas może uratować przed melancholia to ciepły koc, i ulubiona herbata w ulubionym kubku lub filiżance.
Na razie nie musimy się martwić, listopad rozpoczął się pięknie obyśmy jak najdłużej pozostali w takiej aurze.
Listopad to czas przedświątecznej gorączki, wraz z zapaleniem zniczy w sklepowych witrynach zaczną pobłyskiwać, choinki czy inne świąteczne ozdoby.
No cóż marketingowa bożonarodzeniowa machina ruszyła, pod kocami z kubkiem pysznej herbaty będziemy wyczekiwać na świąteczne piosenki i wyszukiwać prezenty dla naszych najbliższych.
To będzie za chwilę a ja na chwile zostawiam was z naszymi jesiennymi kadrami.
poniedziałek, 2 listopada 2015
piątek, 23 października 2015
Jesieni czar
Jak ja kocham jesień, pewnie zaraz ktoś mi powie stuknij się w głowę kobieto.
Jak można ją lubić.. a co dopiero kochać, a no można.
Można ją kochać, tylko trzeba na nią spojrzeć przychylnym okiem, albo trzeba mieć tyle wspaniałych wspomnień co ja.
Każda jesień przynosi mi coś nowego i jak w filmie "Leydis" mój sylwester powinien być w październiku . Tak tak, w tym październiku tak wiele się dzieje, mam wrażenie, że to przełomowy miesiąc w moim życiu.
Mam takie poczucie, że każdy październik jest piękniejszy, jesień co roku intensywniejsza w swoich kolorach i skarbach.
Najwięcej mi podarował w 2011. Na świecie pojawiła się Tatiana, śliczna, mądra i bardzo uparta. Barwna jak spadające liście, które namiętnie zbiera.
Lubimy zbierać liście, kasztany, żołędzie a potem dekorować nimi dom i traktować je jak najcenniejszy skarb.
Pamiętam jak w zeszłym roku ciężko było mi zbierać z nią te cuda jesieni, a to za sprawą lokatora który mieszkał w moim brzuchu, by tej jesieni nam towarzyszyć i odkrywać z nami jesieni czar.
Jesieni czar... a gdy jest ciepła, słoneczna, pełna liści i spadających kasztanów pod nogi, to cóż chcieć od życia więcej.
Więc ładuje akumulatory i staję się choć na chwile dzieckiem, zbierając z nią kasztany.
Wam też polecam, może wtedy łaskawszym okiem spojrzycie na jesień.
Jak można ją lubić.. a co dopiero kochać, a no można.
Można ją kochać, tylko trzeba na nią spojrzeć przychylnym okiem, albo trzeba mieć tyle wspaniałych wspomnień co ja.
Każda jesień przynosi mi coś nowego i jak w filmie "Leydis" mój sylwester powinien być w październiku . Tak tak, w tym październiku tak wiele się dzieje, mam wrażenie, że to przełomowy miesiąc w moim życiu.
Mam takie poczucie, że każdy październik jest piękniejszy, jesień co roku intensywniejsza w swoich kolorach i skarbach.
Najwięcej mi podarował w 2011. Na świecie pojawiła się Tatiana, śliczna, mądra i bardzo uparta. Barwna jak spadające liście, które namiętnie zbiera.
Lubimy zbierać liście, kasztany, żołędzie a potem dekorować nimi dom i traktować je jak najcenniejszy skarb.
Pamiętam jak w zeszłym roku ciężko było mi zbierać z nią te cuda jesieni, a to za sprawą lokatora który mieszkał w moim brzuchu, by tej jesieni nam towarzyszyć i odkrywać z nami jesieni czar.
Jesieni czar... a gdy jest ciepła, słoneczna, pełna liści i spadających kasztanów pod nogi, to cóż chcieć od życia więcej.
Więc ładuje akumulatory i staję się choć na chwile dzieckiem, zbierając z nią kasztany.
Wam też polecam, może wtedy łaskawszym okiem spojrzycie na jesień.
Tatianka
kurtka ZARA
chusta ZARA
sukienka H&M
rajstopy GATTA
Olek
kurtka NEXT
piątek, 16 października 2015
Wielki powrót z wakacji
Połowa października za nami, połowa jesieni za nami, a ja tu wam wyskakuję z powrotem z wakacji, choć one dawno już za nami.
Zdziwię was, ale dla mnie wakacje zakończyły się wraz z pierwszymi chłodami, z coraz krótszymi dniami, z powrotem panny T do przedszkola, a to spowodowało, że już nie balujemy na placu zabaw od ran do wieczora, a moje ręce i nogi mają w końcu chwile wytchnienia.
Uwierzcie mi na ten letni czas wyprowadziliśmy się na dwór, dosłownie
W związku z tą małą wakacyjną wyprowadzką, blog też miał swoje wakacje, wierzcie lub nie gdy wieczorem znalazłam już chwile dla siebie, to rozsiadając się wygodnie na kanapie z głową pełną pomysłów na nowe wpisy miałam wrażenie, że w tym momencie uchodzi ze mnie całe powietrze, garść nagromadzonej energii słonecznej niknęła w nocnej czeluści i zamieniam się w zombi.
Po całym dniu spędzonym z moją kochaną dwójką i po wieczornym maratonie kompielowo - kolacyjnym padałam, wierzcie lub nie.
Choć wiem, że są mamy blogerki, które są same jak ja, w sensie "słomiane wdowy"dają radę, mają moc i codziennie zastanawiam się skąd.(wielki szacunek dla wa) Może któraś z was zdradzi mi swoja tajemnicę ;)
Teraz gdy deszcz wygrywa o parapet najpiękniejsze melodie, a wiatr próbuje dostać się do domu (spokojnie mam szczelne okna), a rytm dnia jest w miarę unormowany, może uda mi się znaleźć więcej czasu dla siebie, dla was.
Tematów do postów mi nie brakuje, choć niektóre z nich lądują " na dnie szuflady" może kiedyś ujrzą światło dzienne.
Nie żegnam się z wami, choć pewnie niektórzy już tak myśleli widząc nieregularność wpisów, lecz mówię do zobaczenia do porannej kawy lub pod te cieple koce, które was ciepło i miękko otulą, a mój post ( taką mam nadzieje) umili wam ten czas, jesienno - zimowy czas.
Zdziwię was, ale dla mnie wakacje zakończyły się wraz z pierwszymi chłodami, z coraz krótszymi dniami, z powrotem panny T do przedszkola, a to spowodowało, że już nie balujemy na placu zabaw od ran do wieczora, a moje ręce i nogi mają w końcu chwile wytchnienia.
Uwierzcie mi na ten letni czas wyprowadziliśmy się na dwór, dosłownie
W związku z tą małą wakacyjną wyprowadzką, blog też miał swoje wakacje, wierzcie lub nie gdy wieczorem znalazłam już chwile dla siebie, to rozsiadając się wygodnie na kanapie z głową pełną pomysłów na nowe wpisy miałam wrażenie, że w tym momencie uchodzi ze mnie całe powietrze, garść nagromadzonej energii słonecznej niknęła w nocnej czeluści i zamieniam się w zombi.
Po całym dniu spędzonym z moją kochaną dwójką i po wieczornym maratonie kompielowo - kolacyjnym padałam, wierzcie lub nie.
Choć wiem, że są mamy blogerki, które są same jak ja, w sensie "słomiane wdowy"dają radę, mają moc i codziennie zastanawiam się skąd.(wielki szacunek dla wa) Może któraś z was zdradzi mi swoja tajemnicę ;)
Teraz gdy deszcz wygrywa o parapet najpiękniejsze melodie, a wiatr próbuje dostać się do domu (spokojnie mam szczelne okna), a rytm dnia jest w miarę unormowany, może uda mi się znaleźć więcej czasu dla siebie, dla was.
Tematów do postów mi nie brakuje, choć niektóre z nich lądują " na dnie szuflady" może kiedyś ujrzą światło dzienne.
Nie żegnam się z wami, choć pewnie niektórzy już tak myśleli widząc nieregularność wpisów, lecz mówię do zobaczenia do porannej kawy lub pod te cieple koce, które was ciepło i miękko otulą, a mój post ( taką mam nadzieje) umili wam ten czas, jesienno - zimowy czas.
poniedziałek, 13 lipca 2015
Wróciła.
Wróciła, wróciła już dwa tygodnie temu i my w końcu wracamy.
Wraz z jej powrotem nadeszły upały, prawdziwe lato, a wraz z upałami słoneczne zmęczenie, dlatego po dniach spędzanych nad chłodzącymi wodami, ze sporym zmęczeniem i uśmiechami na twarzy sił matce brakowało na sklecenie jakich kolwiek zdań.
Teraz gdy nadeszły trochę chłodniejsze dni, trochę oddechu matka ma, i napisać coś się chce.
A ona wróciła, szczęśliwa, wypoczęta i stęskniona. Do tej pory wspomina swój "wakacyjny domek ", wyprawy po górach, łąki pełne kwiatów i co dla niej najważniejsze place zabaw i niezliczone ilości lodów, w końcu wakacje mamy i dzień bez lodów jest dniem straconym.
Teraz cieszymy się sobą, łapiemy każdy dzień i odliczamy dni do rodzinnego urlopu.
A oni świata poza sobą nie widzą.
niedziela, 28 czerwca 2015
Podobno...
Podobno od kilu dobrych dni mamy kalendarzowe lato, podobno bo jakoś żadne znaki na niebie nie dają o tym znać i gdyby nie dzieci w granatowo - białych strojach i Panie nauczycielki z naręczami kwiatów chodzące po ulicach to pomyślałabym, że mamy wrzesień.
Ale dobrze, że się pojawili bo dla mnie to wyznacznik lata, upragnionych wakacji, długich leniwych poranków.
Podobno od środy maja nadejść upały, ah jak się cieszę i w tedy będę mogła zacząć odliczanie dni do naszego urlopu.
Naprawdę ciesze się na niego jak dziecko, choć łatwo nie będzie. Spakowanie czteroosobowej rodziny nad nasze morze to nie lada wyzwanie do tego podróż z dwójką dzieci i ja za kierownicą ;)pewnie mąż tylko przyjedzie z pracy spakujemy się i wyruszymy.
Kierowcą jestem dobrym z 13 letnim doświadczeniem więc nie bójcie się i bądźcie spokojni.
Wracając do podróży to pierwszy raz wyruszymy w czwórkę, jestem ciekawa jak to będzie, podobno grunt do dobre nastawienie, a z takim zawsze wyruszam w jakąkolwiek drogę z dziećmi.
Powoli zaczynam robi listę rzeczy, które będą nam niezbędne i tych mniej przydatnych, już oczami wyobraźni widzę nas zapakowanych po sam dach i wkraczających na plażę, oj będzie się działo, oby tylko pogoda dopisała, ma być ;)
A teraz garść zeszłorocznych wakacyjnych kadrów, już byliśmy w czwórkę
;)
Ale dobrze, że się pojawili bo dla mnie to wyznacznik lata, upragnionych wakacji, długich leniwych poranków.
Podobno od środy maja nadejść upały, ah jak się cieszę i w tedy będę mogła zacząć odliczanie dni do naszego urlopu.
Naprawdę ciesze się na niego jak dziecko, choć łatwo nie będzie. Spakowanie czteroosobowej rodziny nad nasze morze to nie lada wyzwanie do tego podróż z dwójką dzieci i ja za kierownicą ;)pewnie mąż tylko przyjedzie z pracy spakujemy się i wyruszymy.
Kierowcą jestem dobrym z 13 letnim doświadczeniem więc nie bójcie się i bądźcie spokojni.
Wracając do podróży to pierwszy raz wyruszymy w czwórkę, jestem ciekawa jak to będzie, podobno grunt do dobre nastawienie, a z takim zawsze wyruszam w jakąkolwiek drogę z dziećmi.
Powoli zaczynam robi listę rzeczy, które będą nam niezbędne i tych mniej przydatnych, już oczami wyobraźni widzę nas zapakowanych po sam dach i wkraczających na plażę, oj będzie się działo, oby tylko pogoda dopisała, ma być ;)
A teraz garść zeszłorocznych wakacyjnych kadrów, już byliśmy w czwórkę
;)
wtorek, 23 czerwca 2015
Wyjechali na wakacje nasi podopieczni
To już tydzień jak jej nie ma. Spakowała plecak z myszką Mini i wychodząc z przedszkola obwieszczała wszystkim, że jedzie do babci i dziadka na noc a potem na wakacje. Taka była szczęśliwa, skakała do góry z radości i chciała abyśmy z Olkiem jak najszybciej pojechali do domu. Przecież ona jest już duża, jedzie na wakacje, zresztą nie pierwszy raz wyrusza z dziadkami.
Jej szczęście i radość udzieliły się i mi.
Pewnie pomyślicie, ale z niej matka wyrodna..., nie zaprzeczę cieszyłam się, że jedzie w końcu odpocznę bo ostatnio miałam jej po kokardki, chciałam wysłać ja w kosmos, na szczęście aż tak daleko nie musiałam.
Uwierzcie mi odpoczynek od niej był mi bardzo potrzebny, bo ostatnio wszystko było na nie, bunt gonił bunt, a moja cierpliwość pomału się do niej kończyła, jestem z tą moja kochaną dwójką sama praktycznie 24 h, 7 dni w tygodni.
I tu was zaskoczę...moja radość trwała zaledwie jeden dzień, a tyle miałam planów, odpoczynek i nic nie robienie było takie oczywiste, bo co to za wysiłek jedno dziecko...
Snujemy się po domu, czas próbujemy zabić spacerami, które nam nie wychodzą bo pogoda do bani, czas niemiłosiernie się dłuży, a ja jakoś nie potrafię odpocząć.
Wstałam następnego dnia i już zatęskniłam, było bardzo pusto, brakowało mi wszystkiego: wyjścia porannego do przedszkola, porannego zamieszania, popołudniowego 3 godzinnego albo i 4 godzinnego czasu na placu zabaw, potem wieczornej gonitwy, aby dzieci były czyste, najedzone oraz dobrze spały.
Powiem wam, że kocham tą gonitwę z moimi dziećmi, ten gwar, ten jej upór, po prostu wiem, ze żyję i moje życie ma sens.
Więc jeśli macie "dość " swoich dzieci i oczywiście jeśli macie możliwość wyślijcie je na tydzień lub dwa z dziadkami, Taki odpoczynek od siebie daje nowe pokłady energii i pozwala docenić co się ma, a przede wszystkim zatęsknić i kochać mocniej.
wtorek, 16 czerwca 2015
Złoty chłopiec
Tak, przytrafił mi się złoty chłopiec, idealne dziecko ( pewnie nie powinnam tego głośno mówić, bo jeszcze zapeszę, a co mi tak ja to mówią raz kozie śmierć ;) )
Powinnam to wykrzyczeć,chwalić się nim na każdym kroku..
On jest idealny pod każdym względem.
Ktoś mnie kiedyś na IG zapytał, czy to dziecko ciągle śpi, on śpi, śpi jak aniołek i w dzień i w nocy, z jedną nocną pobudką.
Naprę uwierzcie mi, tak to moje kochane dziecko ma. Mój chłopczyk najukochańszy.
A pomyśleć, że chłopca mieć nie chciałam.
Oj tak drugą druga dziewczynka mi się marzyła, taki babiniec, lecz natura zaplanowała dla mnie inny scenariusz.
Spełniła marzenie mojego męża, wiadomo każdy facet chce mieć syna :)
Gdy urodziłam synusia i tak go mocno przytuliłam, pokocham miłością bezgraniczną
Najprościej ujmując oszalałam na punkcie syna mojego idealnego
Teraz wiem, że strach przed nieznanym, ma tylko wielkie oczy, takie jak mój synuś, który rozczula mnie swym uśmiechem, ciągłym gadulstwem i śmiechem najszczerszym na świecie, tak śmieją się tylko niemowlaki.
Po prostu matka oszalała, na punkcie syna, na punkcie chłopięcego świata, który wcale nie jest taki nudny, i choć nie różowy to równie ekscytujący i barwny jak ten dziewczęcy
Subskrybuj:
Posty (Atom)